Fabar i
Eric wyszli niepostrzeżenie z namiotu. Trafili idealnie w moment podczas zmiany
warty, a godzina była na tyle wczesna że większość obozu spała albo była w
namiocie jadalnym na śniadaniu, więc Eric nie musiał zakładać Fabarowi kajdan.
Za swój cel obrali zbrojownie, w której przetrzymywany był rynsztunek całej
drużyny Fabara, który aktualnie zastanawiał się jakim cudem Eric może chodzić
mimo ciosu zadanego mu przy wejściu do namiotu. Po dłuższym czasie wmówił
sobie, że musiał naprawdę kiepsko trafić w jego nogę oraz postanowił, że
zacznie ostrzej ćwiczyć, gdyż chyba wyszedł już z wprawy w wojaczce. Po drodze
miał okazję rozejrzeć się po obozowisku. Było ono umiejscowiono przy dużym
wzniesieniu, w którym kryła się jaskinia do której wejście znajdowało się za
namiotem herszta bandytów, a reszta obozowiska była otoczona drewnianym murem
przylegającym do tegoż wzniesienia zrobionym z postawionych na sztorc i
wkopanych w ziemię drewnianych bali zaostrzonych na szczycie. Po przeciwległej
stronie do namiotu dowódcy była skromna, aczkolwiek grube, drewniane wrota.
Namioty były ustawione w trójszeregu w taki sposób, aby utrudnić najeźdźcą
dotarcie do kwatery dowódcy. Zbrojownia znajdowała się na samym środku obozu,
zaraz obok namiotu jadalnego. Fabar po cichu zaklął do Erica.
Dlaczego mi
nie powiedziałeś- Wysapał przez zaciśnięte zęby- Że namiot jadalny jest zaraz
obok zbrojowni!?
Eric nieco
zmieszał się, po czym obronnym tonem powiedział
-Ciężko
jest zapamiętać cały obóz po zaledwie kilku minutach rekonesansu! Przecież
nawet nie miałem dłuższej okazji by się tu rozejrzeć-Bronił się Eric
Dobrze…
Porozmawiamy o tym jak wyjdziemy z tego…- Zagroził Fabar- ale ta rozmowa nie
będzie dla Ciebie przyjemna…
Już mieli
wejść do zbrojowni, lecz wnet usłyszeli za sobą donośny głos
A co tu się
dzieje!?- Zapytał bandyta- Dezert…- Urwał, gdyż Fabar uciszył go skutecznie za
pomocą swej pięści.
Szybko do
zbrojowni! Zanim się tu zlecą!- Powiedział Fabar, po czym przerzucił przez
ramię ciało bandyty i biegiem wpadł do zbrojowni. Momentalnie zauważył stojącą
nieopodal pod ścianą skrzynię i odrzuciwszy ciało obezwładnionego przeciwnika
na bok, podbiegł do niej. Zaczął grzebać w niej w poszukiwaniu Ventusa, swego
miecza. Ventus był jednym z czterech mieczy żywiołów. W królestwie Merfgardu żyły cztery bardzo
stare rody. W bardzo odległych czasach przodkowie tych rodów zjednoczyli się do
pomocy królowi w Drużynę Żywiołów. Walczyli oni wówczas z bardzo potężnym
przeciwnikiem, złym demonem bez imienia. Pokonali oni złego demona, który po
śmierci zostawił po sobie niezwykle potężne kryształy żywiołów. Król postanowił
odwdzięczyć się Dryżynie, wykuwając dla każdego z nich po jednym mieczu
żywiołów. Nazywały się one: Ignis- ród ognia, Ventus- ród wiatru, Terra- ród
ziemi oraz Aqua- ród wody. Każdy z mieczy dawał posiadaczowi unikalne
zdolności, dzięki czemu stanowiły ona niezwykłe potężną broń. Demon zostawił po
sobie więcej niż te cztery kryształy żywiołów, ale wszystkie nagle zniknęły i
nikt nie wie co się z nimi stało. Miecz był przekazywany z pokolenia na
pokolenie najpotężniejszemu potomkowi, a w rodzie wiatru był nim właśnie Fabar.
Miecz był dla noszącego niezwykle lekki, dzięki czemu mógł on nim walczyć z
niesamowitą zwinnością oraz gracją, a dla przeciwnika był niezwykle ciężki,
porównywalny do stada dzikich słoni z dalekich królestw. Broń ta była niezwykle
potężna, dlatego też Fabar nie chwalił się zbyt często że jest w jej
posiadaniu. Szybko nałożył na siebie kolczugę i przypiął pas do którego
przytroczył pochwę na miecz.
Teraz już
nikt mnie nie zaskoczy!- Zakrzyknął pewnym tonem Fabar, po czym ponownie zaczął
grzebać w skrzyni w poszukiwaniu broni dla reszty ich drużyny- Ty też lepiej
weź sobie jakąś broń. Ja zabiorę kilka przedmiotów dla pozostałych aby mieli
czym się bronić gdy ich uwolnimy.
Wziął kilka
sztyletów i przytroczył je do paska, a następnie zarzucił na plecy 3 pochwy z
mieczami, dwie z nich zawierały potężne miecze dwuręczne, a jedna była pusta-
To w niej był przechowywany Ventus. Fabar i Eric szybko wyszli ze zbrojowni i
ją zaryglowali. Nie chcieli on bowiem aby znajdujący się tam żołnierz zbyt szybko
poinformował innych o ich obecności.
-Co robimy
dowódco?- Zapytał Eric.
Fabar lekko
się zdziwił. Eric nigdy nie mówił do niego z takim szacunkiem, a dwa tygodnie
to wcale nie tak krótko. Lecz Fabar szybko oddalił od siebie te myśli. –Chyba
jasne, idziemy odbić naszych.
-Więc w
drogę!- Zakrzyknął Eric, po czym skierował się w stronę namiotu z
przetrzymywanymi więźniami.
-Cicho!-
Zganił go Fabar uderzając go przy tym z lekka w potylicę- Chcesz żeby nas
usłyszeli?
-Nie,
kapitanie. Przepraszam- Odpowiedział skruszonym tonem Eric- To się więcej nie
powtórzy.
Tego było
już dla Fabara za wiele. Eric nigdy by go nie przeprosił takim skruszonym tonem,
bez dodania żadnego przekleństwa. Postanowił mieć się przy nim na baczności.
-Po Hereiga
pójdziemy później, gdy odbijemy resztę naszej drużyny- Powiedział Fabar, celowo
przekręcając imię żołnierza.
-Oczywiście,
po Hereiga później- Przytaknął Eric. Fabar pomyślał, że po kilku latach służby
w tym samym oddziale, Eric powinien znać przynajmniej jego imię. Ani na moment
nie spuszczał wzroku z Erica, który wydał mu się podejrzanie wesoły. Fabar
odwrócił się z obnażonym mieczem plecami do domniemanego sojusznika i wskazał
na coś przed sobą, po czym wpatrzył się tam, jednocześnie spoglądając
delikatnie za siebie. Eric podłapał przynętę. Fabar zauważył w jego oczach
błysk nienawiści, oraz dłoń chwytającą za sztylet. Momentalnie podskoczył,
wykonał piruet i uderzył Erica w skroń sztychem miecza, na co ten nie zdążył nawet
zareagować i upadł nieprzytomny na ziemię. Fabar szybkim ruchem sztyletu rozciął
kaptur i ujrzał nieznaną mu do tej pory twarz. Był to elf. Jego twarz znaczyła
sporych rozmiarów blizna przechodząca od skroni po czubek z lekka krzywego
nosa. Jego włosy były koloru czarnego, podobnie jak krótko przystrzyżona
bródka. Z twarzy wyglądał na całkiem miłego człowieka, ale jego oczy, mimo iż
miał zamglony wzrok, wydawały się emanować
nienawiścią do wszystkiego co istnieje. Fabar zdjął z niego jego cudaczne
ubranie i pociął je na pasy, którymi następnie związał i zakneblował elfa.
Przeniósł go za pobliski namiot, i samotnie udał się do wcześniej wybranego
celu. Szedł ostrożnie za namiotami w kierunku miejsca, w którym przetrzymywani byli
jego przyjaciele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz