środa, 27 stycznia 2016

Rodział 2


Fabar obudził się. Wciąż czuł tępy, pulsujący ból głowy.

-Mocno oberwałem- Powiedział sam do siebie- Nich no ja tylko dorwę tego co mi to zrobił…

Rozejrzał się po pomieszczeniu. Zauważył, że znajduje się na samym środku pustego, obszernego namiotu, przywiązany do wbitego w ziemię metalowego pręta. Próbował rozluźnić więzy, ale nic mu to nie dało. Nagle, ziemia naprzeciwko niego zaczęła drżeć, po czym pojawiły się na niej drobne pęknięcia. W namiocie z niewiadomego źródła zebrał się wiatr, który uniósł z ziemi ku górze drobinki piasku i zawirował w powietrzu układając się w postać pięknej kobiety o długich włosach.

-Co do…- Zaczął lekko podenerwowany Fabar

-Ćśś, nie bój się- Uspokajała go zjawa- Jestem tu, aby przekazać Ci ważną wieść.

-Co się tu do cholery dzieje!?- Odkrzyknął gniewnie Fabar- Kim ty jesteś, co!?

-Ja jestem Lea- Odparła- Bogini losu. Sprawuję władzę nad…

-Wiem, wiem. Nie musisz mi tłumaczyć, nie jestem taki głupi jak Ci się wydaje- Przerwał jej Fabar- Ale nadal nie odpowiedziałaś mi, co się tu dzieje!

-Jestem tu, aby powierzyć Ci misje. Musisz odnaleźć Wybranych- Odparła stanowczym tonem Lea- Od tego zależy naprawdę wiele!

-Dlaczego? Co się ma stać?- Zapytał Fabar- Odpowiedz mi!

-Nie mam dużo czasu, więc mi nie przerywaj!- Zganiła Fabara- Oni zaraz wrócą po Ciebie. Wódz bandytów Gergi ma schowany w swoim namiocie artefakt, dzięki któremu znajdziesz Wybranych.

-Ale kto to Ci Wybrani?- Zapytał Fabar

-Dowiesz się, gdy ich znajdziesz. A teraz, żegnaj!- Powiedziała zjawa, po czym zniknęła.

Fabar otworzył oczy. Był w takim samym namiocie jak podczas rozmowy z Leą, z tą jednak różnicą, że ziemia nie była popękana w przed nim, lecz zaraz za nim, w miejscu w którym wbity był pręt do którego był on przywiązany. Uśmiechnął się lekko, po czym z całych sił złapał za więzy i pociągnął je ku górze. Pręt z łatwością dał się wydrzeć z ziemi. Fabar przerzucił go przed siebie, po czym trzymając go ostrą stroną ku górze zwyczajnie wysunął go spomiędzy więzów, a następnie z łatwością oswobodził się ręce z krępującej je liny.

-No- Powiedział pod nosem Fabar- Teraz pora dorwać tego Gergiego… Niech no Ja go tylko…- Tu urwał.  Usłyszał niedaleko namiotu głosy. Mało myśląc, złapał jak najszybciej za pręt do którego był przywiązany i stanął przy wejściu do namiotu przygotowany do ataku. Chwilę później, zauważył jak wejście do namiotu uchyla się. Gdy tylko zobaczył jak do środka wsuwa się noga, natychmiastowo uderzył w nią swą prowizoryczną bronią. Postać głośno krzyknęła, po czym upadła na ziemię. Momentalnie podbiegła do niej kolejna postać, którą Fabar także zdzielił prętem, ale tym razem uderzył w głowę. Jej ciało padło bezwładnie na towarzysza, który cicho jęknął. Najwidoczniej ściany namiotu bardzo dobrze izolowały dźwięk, gdyż nikt więcej nie zjawił się w namiocie. Przeciwnikami Fabara były dwie zakapturzone postacie w maskach doszytych do kaptura tak, aby się nie dało  go zdjąć. Cali byli ubrani na czarno, a maska przedstawiała białą twarz. To zbyt dużo powiedziane, gdyż nawet nie było na niej żadnych rys, poza dziurami na oczy i usta. Fabar wciągnął ciała przeciwników do namiotu, po czym związał je ze sobą. Ścisnął gardziel jeszcze przytomnego przeciwnika.

-A teraz- Wycedził przez zęby Fabar- Powiesz mi, co tu się dzieje.

-P… puść mnie- Powiedział niskim głosem mężczyzna.

-Twoje niedoczekanie- Powiedział Fabar, po czym zwiększył nacisk na jego gardziel.

-Puść… Mnie kretynie- Powiedział zduszonym głosem- Nie… Mo… gę mówić!

-Teraz lepiej?- Bardziej stwierdził, niż zapytał Fabar zmniejszając nacisk na gardziel przeciwnika- A teraz mów! Gdzie są moi towarzysze?

-To Ja idioto! Eric!- Powiedziała postać- A ten drugi to Herdig!

-Tak? Udowodnij!- Powiedział Fabar- Ściągaj maskę!

-„Nieszczęśliwy” wypadek z namiotem- Powiedział- Mówi Ci to coś? Nie ściągnę maski, bo musiał bym ściągać cały ten kostium! A to chwile trwa.

-Dobrze- Powiedział Fabar nieco spokojniejszym tonem- Ponawiam pytanie. Co się tu stało?- Powiedział, po czym podszedł do towarzysza Erica w celu sprawdzenia jego pulsu, po czym poinformował-  Żyje

-Spójrz na jego maskę! Jak teraz ma być wiarygodny?- Powiedział wzburzonym głosem Eric- Przez Ciebie mogą nas dopaść!

-Dobra już… Powiedz mi lepiej gdzie jest moja broń- Powiedział

-Rozwiąż mnie, a Cię zaprowadzę do niej- Zaproponował Eric

-A co z Herdigiem?

-Jak to co? Poczeka tu na nas. Nie ma po co go niepotrzebnie narażać.

-Dobrze, ale przede wszystkim powiedz mi jedno. Co się do cholery stało?- Zapytał Fabar- Dlaczego jesteś tak ubrany, gdzie reszta, ile tu siedziałem?

-Ech… No trudno… Mamy trochę czasu- Stwierdził Eric- Gdy z Herdigiem poszliśmy do wskazanego przez Ciebie namiotu, spotkaliśmy w nim dwóch ewidentnie podchmielonych bandytów. Niewiele myśląc, ogłuszyliśmy ich i związaliśmy. Usłyszeliśmy nawoływanie z drugiego końca obozu, z okolic w których był namiot dowódcy bandytów. Nie poznaliśmy tego głosu, więc ze strachu szybko włożyliśmy ubrania na zmianę skrępowanych przeciwników i się w nie ubraliśmy. Zakneblowaliśmy ich i zamknęliśmy w szafie znajdującej się w ich namiocie, po czym zablokowaliśmy drzwi przed otwarciem owijając ich uchwyty liną. Gdy wyszliśmy, bandyci wzięli nas za swoich nazywając mnie Heralem a Herdiga Minarem. Wtem, zobaczyliśmy że wszyscy nasi zostali pojmani i związani, nawet stary Herbert. Bandyci zgromadzili się przy namiocie herszta bandytów. Stał on nad tobą z uniesioną ku górze w geście zwycięstwa metalową pałką. Przed nim na łóżku siedział elf. Bardzo źle mu z oczu patrzyło. Zabrali wasze bronie do schowka znajdującego się dwa namioty dalej od tego. Potem zebrała się grupka bandytów, którzy mieli cię tu przenieść. Gdy byłeś już na miejscu, przyszedł jeszcze jeden bandyta. Był nienaturalnie bardzo umięśniony. Miał ze sobą wielki młot, i pręt. Dokładnie ten, którym nas uderzyłeś. Wbił go dwoma uderzeniami w ziemię tak głęboko, że wystawała go ledwie połowa. Gdy już skończył, poszedł sobie. Jeden z bandytów przywiązał cię do tego pręta, po czym wszyscy udali się z powrotem do swych namiotów. Resztę więźniów zabrali do namiotu obok kwatery wodza. Teraz wschodzi słońce, więc siedziałeś tu blisko dziesięć godzin. Rozwiążesz mnie teraz?- Dodał zniecierpliwionym głosem Eric

-A co z tym drugim?- Zapytał Fabar rozwiązując Erica- Może zostawimy mu tego pręta w razie gdyby się obudził?

-Po co?- Zapytał Eric- Uznają, że jeden z nich się zbuntował i pomógł Ci uciec. Proste? Proste.

-Masz racje. Może jeszcze będą z Ciebie ludzie- Powiedział- Chodźmy zatem po moją broń!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz