Fabar
obudził się. Wciąż czuł tępy, pulsujący ból głowy.
-Mocno
oberwałem- Powiedział sam do siebie- Nich no ja tylko dorwę tego co mi to
zrobił…
Rozejrzał
się po pomieszczeniu. Zauważył, że znajduje się na samym środku pustego,
obszernego namiotu, przywiązany do wbitego w ziemię metalowego pręta. Próbował
rozluźnić więzy, ale nic mu to nie dało. Nagle, ziemia naprzeciwko niego
zaczęła drżeć, po czym pojawiły się na niej drobne pęknięcia. W namiocie z
niewiadomego źródła zebrał się wiatr, który uniósł z ziemi ku górze drobinki
piasku i zawirował w powietrzu układając się w postać pięknej kobiety o długich
włosach.
-Co do…-
Zaczął lekko podenerwowany Fabar
-Ćśś, nie
bój się- Uspokajała go zjawa- Jestem tu, aby przekazać Ci ważną wieść.
-Co się tu do
cholery dzieje!?- Odkrzyknął gniewnie Fabar- Kim ty jesteś, co!?
-Ja jestem
Lea- Odparła- Bogini losu. Sprawuję władzę nad…
-Wiem,
wiem. Nie musisz mi tłumaczyć, nie jestem taki głupi jak Ci się wydaje-
Przerwał jej Fabar- Ale nadal nie odpowiedziałaś mi, co się tu dzieje!
-Jestem tu,
aby powierzyć Ci misje. Musisz odnaleźć Wybranych- Odparła stanowczym tonem
Lea- Od tego zależy naprawdę wiele!
-Dlaczego?
Co się ma stać?- Zapytał Fabar- Odpowiedz mi!
-Nie mam
dużo czasu, więc mi nie przerywaj!- Zganiła Fabara- Oni zaraz wrócą po Ciebie.
Wódz bandytów Gergi ma schowany w swoim namiocie artefakt, dzięki któremu
znajdziesz Wybranych.
-Ale kto to
Ci Wybrani?- Zapytał Fabar
-Dowiesz
się, gdy ich znajdziesz. A teraz, żegnaj!- Powiedziała zjawa, po czym zniknęła.
Fabar
otworzył oczy. Był w takim samym namiocie jak podczas rozmowy z Leą, z tą
jednak różnicą, że ziemia nie była popękana w przed nim, lecz zaraz za nim, w
miejscu w którym wbity był pręt do którego był on przywiązany. Uśmiechnął się
lekko, po czym z całych sił złapał za więzy i pociągnął je ku górze. Pręt z
łatwością dał się wydrzeć z ziemi. Fabar przerzucił go przed siebie, po czym trzymając
go ostrą stroną ku górze zwyczajnie wysunął go spomiędzy więzów, a następnie z
łatwością oswobodził się ręce z krępującej je liny.
-No-
Powiedział pod nosem Fabar- Teraz pora dorwać tego Gergiego… Niech no Ja go
tylko…- Tu urwał. Usłyszał niedaleko
namiotu głosy. Mało myśląc, złapał jak najszybciej za pręt do którego był
przywiązany i stanął przy wejściu do namiotu przygotowany do ataku. Chwilę
później, zauważył jak wejście do namiotu uchyla się. Gdy tylko zobaczył jak do
środka wsuwa się noga, natychmiastowo uderzył w nią swą prowizoryczną bronią.
Postać głośno krzyknęła, po czym upadła na ziemię. Momentalnie podbiegła do
niej kolejna postać, którą Fabar także zdzielił prętem, ale tym razem uderzył w
głowę. Jej ciało padło bezwładnie na towarzysza, który cicho jęknął.
Najwidoczniej ściany namiotu bardzo dobrze izolowały dźwięk, gdyż nikt więcej
nie zjawił się w namiocie. Przeciwnikami Fabara były dwie zakapturzone postacie
w maskach doszytych do kaptura tak, aby się nie dało go zdjąć. Cali byli ubrani na czarno, a maska
przedstawiała białą twarz. To zbyt dużo powiedziane, gdyż nawet nie było na
niej żadnych rys, poza dziurami na oczy i usta. Fabar wciągnął ciała
przeciwników do namiotu, po czym związał je ze sobą. Ścisnął gardziel jeszcze
przytomnego przeciwnika.
-A teraz-
Wycedził przez zęby Fabar- Powiesz mi, co tu się dzieje.
-P… puść
mnie- Powiedział niskim głosem mężczyzna.
-Twoje
niedoczekanie- Powiedział Fabar, po czym zwiększył nacisk na jego gardziel.
-Puść… Mnie
kretynie- Powiedział zduszonym głosem- Nie… Mo… gę mówić!
-Teraz
lepiej?- Bardziej stwierdził, niż zapytał Fabar zmniejszając nacisk na gardziel
przeciwnika- A teraz mów! Gdzie są moi towarzysze?
-To Ja
idioto! Eric!- Powiedziała postać- A ten drugi to Herdig!
-Tak?
Udowodnij!- Powiedział Fabar- Ściągaj maskę!
-„Nieszczęśliwy”
wypadek z namiotem- Powiedział- Mówi Ci to coś? Nie ściągnę maski, bo musiał
bym ściągać cały ten kostium! A to chwile trwa.
-Dobrze-
Powiedział Fabar nieco spokojniejszym tonem- Ponawiam pytanie. Co się tu
stało?- Powiedział, po czym podszedł do towarzysza Erica w celu sprawdzenia
jego pulsu, po czym poinformował- Żyje
-Spójrz na
jego maskę! Jak teraz ma być wiarygodny?- Powiedział wzburzonym głosem Eric-
Przez Ciebie mogą nas dopaść!
-Dobra już…
Powiedz mi lepiej gdzie jest moja broń- Powiedział
-Rozwiąż
mnie, a Cię zaprowadzę do niej- Zaproponował Eric
-A co z
Herdigiem?
-Jak to co?
Poczeka tu na nas. Nie ma po co go niepotrzebnie narażać.
-Dobrze,
ale przede wszystkim powiedz mi jedno. Co się do cholery stało?- Zapytał Fabar-
Dlaczego jesteś tak ubrany, gdzie reszta, ile tu siedziałem?
-Ech… No
trudno… Mamy trochę czasu- Stwierdził Eric- Gdy z Herdigiem poszliśmy do
wskazanego przez Ciebie namiotu, spotkaliśmy w nim dwóch ewidentnie
podchmielonych bandytów. Niewiele myśląc, ogłuszyliśmy ich i związaliśmy.
Usłyszeliśmy nawoływanie z drugiego końca obozu, z okolic w których był namiot
dowódcy bandytów. Nie poznaliśmy tego głosu, więc ze strachu szybko włożyliśmy
ubrania na zmianę skrępowanych przeciwników i się w nie ubraliśmy.
Zakneblowaliśmy ich i zamknęliśmy w szafie znajdującej się w ich namiocie, po
czym zablokowaliśmy drzwi przed otwarciem owijając ich uchwyty liną. Gdy
wyszliśmy, bandyci wzięli nas za swoich nazywając mnie Heralem a Herdiga
Minarem. Wtem, zobaczyliśmy że wszyscy nasi zostali pojmani i związani, nawet
stary Herbert. Bandyci zgromadzili się przy namiocie herszta bandytów. Stał on
nad tobą z uniesioną ku górze w geście zwycięstwa metalową pałką. Przed nim na
łóżku siedział elf. Bardzo źle mu z oczu patrzyło. Zabrali wasze bronie do
schowka znajdującego się dwa namioty dalej od tego. Potem zebrała się grupka
bandytów, którzy mieli cię tu przenieść. Gdy byłeś już na miejscu, przyszedł
jeszcze jeden bandyta. Był nienaturalnie bardzo umięśniony. Miał ze sobą wielki
młot, i pręt. Dokładnie ten, którym nas uderzyłeś. Wbił go dwoma uderzeniami w
ziemię tak głęboko, że wystawała go ledwie połowa. Gdy już skończył, poszedł
sobie. Jeden z bandytów przywiązał cię do tego pręta, po czym wszyscy udali się
z powrotem do swych namiotów. Resztę więźniów zabrali do namiotu obok kwatery wodza.
Teraz wschodzi słońce, więc siedziałeś tu blisko dziesięć godzin. Rozwiążesz
mnie teraz?- Dodał zniecierpliwionym głosem Eric
-A co z tym
drugim?- Zapytał Fabar rozwiązując Erica- Może zostawimy mu tego pręta w razie
gdyby się obudził?
-Po co?-
Zapytał Eric- Uznają, że jeden z nich się zbuntował i pomógł Ci uciec. Proste?
Proste.
-Masz
racje. Może jeszcze będą z Ciebie ludzie- Powiedział- Chodźmy zatem po moją
broń!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz