Mężczyzna
stanął nad klifem
-Hah!-
Zaśmiał się do kompana- Niezły widok, co?
Stary elf
wstał powoli i odparł- Masz racje, ale wyjaśnij mi jedno... Dlaczego wybrałeś
na odpoczynek akurat to miejsce?- zapytał
-A dlaczego
nie?- Odpowiedział z lekkim uśmieszkiem- Przecież wiesz, że od zawsze lubiłem
takie klimaty.
-Tak, drogi
Fabarze. Choć raz masz rację- Odparł Herbert, najstarszy elf ze swojego rodu.
-No a jak!
-Odkrzyknął Fabar- Przecież wiesz że nie postawił bym obozu byle gdzie.
Byli oni z
rozkazu króla w podróży, aby zniszczyć obozowisko bandytów niedaleko północnej
granicy królestwa Merfgardu. Wieśniacy często skarżyli się na ataki bandytów
które ostatnio bardzo przybrały na sile, gdyż poza wioską bandyci nie mieli
skąd zdobywać pożywienia. Król bez wahania wybrał do tej misji swoich dwóch
najlepszych żołnierzy, którym przydzielił tuzin pomniejszych żołnierzy. Co
prawda obozowisko liczyło zaledwie sześciu bandytów, ale byli oni bardzo dobrze
uzbrojeni, a poza tym król chciał pojmać ich żywcem. Nie lubił zbędnego rozlewu
krwi, a zwłaszcza że bandyci do tej pory jeszcze nikogo nie zabili.
-Długo będziecie
się tak gramolić?- Zakrzyknął do ociężale wchodzących pod górę żołnierzy
-Tak długo,
jak długo będzie trzeba!- Odpysknął najmłodszy z żołnierzy, Eric. Był on młody, i nie wiedział że nie
należy zadzierać z Fabarem. A zadzieranie z nim kończyło się bardzo często
śmiercią lub trwałym okaleczeniem. Fabar w mgnieniu oka przeskoczył dzielącą
ich odległość, gdyż żołnierze wchodzili po stromym wzgórzu.
-Za ile wejdziecie na górę?- Zapytał
przesłodzonym głosem Fabar.
-Góra
kwadrans!- Odparł przerażony Eric. Dopiero z tej odległości mógł dostrzec jego oczy. Widział w nich coś, co go
przeraziło. Widział, że Fabar byłby w stanie go zabić, gdyby tylko chciał.
-Właśnie to
miałem nadzieję usłyszeć.- Groźnie odparł Fabar.- Za pięć minut widzę Was na szczycie!-
Powiedział z pewnością w głosie.
Gdy
odchodził, usłyszał tylko jak Eric cicho klnie pod nosem. Po jakimś kwadransie
wszyscy już byli na szczycie i zdążyli ustawić wszystkie rzeczy na stercie, i
zabezpieczyć je.
-Do
dwuszeregu!- Krzyknął Fabar. Na jego polecenie wszyscy żołnierze stanęli w
dwuszeregu czekając na dalsze rozkazy.
-Mam złe
wieści- Poinformował ich.- Niestety, ale w nieznanych okolicznościach namiot
Erica spadł na dół.- Powiedział, po czym skopał małe zawiniątko z klifu.
-To nie
fair!- Protestował Eric, lecz został zignorowany.
-Przykro mi
Ericu, ale w najbliższym czasie będziesz musiał spać pod gołym niebem.-
Powiedział Fabar, po czym wyszczerzył zęby w pseudo uśmiechu.- No, chyba że
pójdziesz na dół po niego. Ale zajmie Ci to trochę czasu, a za pół godziny mamy
naradę. Pośpiesz się, bo rano ktoś może go spalić do reszty. Tak mi się tylko
wydaje. Więc… BIEGNIJ!!!- Wrzasnął Fabar.
Eric aż
podskoczył ze strachu, po czym zaczął zbiegać ze wzgórza klnąc pod nosem i co
rusz się potykając.
-O!
Czekajcie! Chyba na dół poleciał zepsuty namiot , ten który Eric rzekomo
pamiętał wyrzucić … Jaka szkoda, Eric nabiega się na darmo- Stwierdził- No,
chyba że ktoś ma ochotę go uświadomić- Powiedział, po czym zmierzył pozostałych
surowym wzrokiem.- Tak myślałem.- Odparł, i odszedł aby rozmieścić swój namiot.
-Eh… On
chyba nigdy się nie nauczy aby nie zadzierać z Fabarem… - Stwierdził Herbert-
To się źle dla niego skończy. Prędzej czy później Fabar się wścieknie… Dziwne
że do tej pory tego nie zrobił. To do niego nie podobne- Powiedział, po czym
zaczął przeszukiwać obozowisko w poszukiwaniu źródła wody. Gdy już takowe
znalazł, użył magii aby wykopać prowizoryczną studnie.
Pół godziny
później…
-Bardzo mi
przykro Ericu… To nie był Twój namiot.-
Poinformował Fabar- Ale nie mówiłem Ci czasem, abyś był z powrotem za
pół godziny? Minęło trochę więcej czasu, a to oznacza karę dla Ciebie. Wybacz,
ale Takie są procedury.- Powiedział Fabar, po czym uśmiechnął się szeroko
udając niewinność.
Eric cały
poczerwieniał ze złości, lecz nic nie powiedział. Po dłuższym milczeniu, Fabar
kontynuował-Tak więc drogi Ericu, Twoja kara będzie polegała na spędzeniu całej
nocy na warcie. Jeśli uśniesz, możesz nie wracać do obozu. Jasne?
-Jak słońce-
Wycedził przez zęby Eric.
-Doskonale!-
Zakrzyknął Fabar, po czym odszedł by wyjąć mapę. Gdy zaczął ją studiować,
zorientował się że są zaledwie jedną milę od obozowiska bandytów. Polecił Herbertowi
zwołać ludzi na naradę.
-Słuchajcie,
jesteśmy blisko milę od obozowiska bandytów, co oznacza że nie możemy dać im
się zauważyć. Jasne?- Zapytał
-Jasne!-
Zawtórowali żołnierze.
-Doskonale!
A to oznacza, że ognisko nie może się palić. Co najwyżej tlić, aby bandyci nie
poznali naszej dokładnej lokalizacji.
Już jutro wyruszymy na ich obóz, więc dziś musicie się wyspać. Odmaszerować!-
Nakazał Fabar.
Po jego
komendzie, wszyscy wrócili do swych namiotów aby zasnąć. Wszyscy rzecz jasna,
poza Ericiem, który z jasnych przyczyn musiał spać pod gołym niebem.
I tak w
obozie upłynęła reszta dnia.
Kahanga-hangang!!! Hindi ko inaasahan tulad ng isang magandang libro!!!
OdpowiedzUsuń