sobota, 16 lipca 2016

Rozdział 12


Słońce powili chyliło się ku zachodowi. Fabar i Erya byli w drodze do stolicy już od samego świtu. Powoli padali ze zmęczenia, lecz ignorowali to. Byli niespełna godzinę drogi od najbliższego miasta, lecz nie uśmiechało się im ponownie spać pod gołym niebem. Postanowili, że gdy tylko dotrą do najbliższego miasta, poszukają jakiś zleceń. Na wyprawę potrzebowali pieniędzy na broń, rynsztunek i prowiant. Mimo widma rychłego dotarcia do miasta, nadal czuli niesamowite zmęczenie. Z resztą, ich konie także były zmęczone. Na początku podróży rozmawiali ze sobą serdecznie, lecz po kilku godzinach zmęczenie zrobiło swoje i chęć do rozmowy osłabła. Po godzinie drogi, mogli spostrzec zbudowane na wzniesieniu miasto. Słońca próżno było szukać na niebie, a księżyc wdzięcznie górował nad nieboskłonem.

-Nareszcie… Jestem już naprawdę zmęczona- Powiedziała Erya wkładając do ust ostatni kawałek chleba.

-Ja też- Stwierdził Fabar przeciągając się.

-Starczy nam złota na kilka dni. A spać będziemy w karczmie u Moutyego, mojego przyjaciela.

-A co potem?

-W lasach czai się wiele niebezpieczeństw. To przecież cud, że nawet jednego nie spotkaliśmy na trakcie. Na pewno jacyś ludzie będą gotowi zapłacić za pozbycie się problemu z nimi. A my mamy zamiar na tym skorzystać.

Fabar lekko się zasępił. Przypomniało mu się o jego niesamowitej stracie, jaką był Ventus. Jego rodowy miecz, który tak długo wiernie służył jego rodowi został zniszczony. Fabar zganił się w myślach. Doskonale wiedział, że nie może się zasępiać, a właśnie to zrobił.



W mieście gdzieniegdzie powoli dogasały pochodnie, a Fabar i Erya powoli zbliżali się do gospody Moutyego. Większość mieszkańców siedziało w domach, lecz od czasu do czasu między domami przemieszczały się ukryte w cieniu postaci. Erya zsiadła z konia i zapukała z całych sił w dębowe drzwi, na co opowiedziała jej głucha cisza. Zapukała ponownie. Tym razem usłyszała szybkie szamotanie, brzdęk monet i odsuwanie mebli. Po chwili w drzwiach mogli zobaczyć twarz przestraszonego starcza o siwych włosach i krótko przystrzyżonej brodzie tego samego koloru. Jego skóra była ciemna, jak skóra mieszkańca północy. Gdy tylko rozpoznał twarz Eryi, na jego twarzy momentalnie zagościł uśmiech.

-Erya!? To naprawdę ty?- Zakrzyknął wesoło staruszek, po czym położył dłoń na swoich ustach i szybkim ruchem wciągnął Eryę do środka.

Fabar czując się lekko pominięty, odszedł kawałek ode drzwi i przywiązał konia do postawionego widocznie w tym celu małego płotka. Po chwili podszedł do drzwi i lekko je popchnął.

-… rozumisz? Nie mogę tego zrobić. Wiem, że mam wobec ciebie dług, ale… Nie mogę… Chyba że...- Tu staruszek urwał, widząc stojącego przed drzwiami Fabara- Panie, ulituj się pan! Ja nie mam już pieniędzy!

-Mouty, to jest Fabar- Powiedziała Erya.

-Ty panie? Toś ty jesteś tym, którego zwą Fabarem?- Zapytał z niedowierzaniem w głosie- To o tobie bardowie opowiadają w swych balladach? To o tobie... –Fabar zakrył mu usta dłonią.

-Tak, to ja. Jam jest Fabar- Odrzekł Fabar z dumą w głosie.

-Tak. To był- Erya znacząco nacisnęła na to słowo- Ten Fabar, którego tak wysławiano- Ale dokończ, mówiłeś, że jest szansa, że będziesz w stanie nas przenocować.

-Tak. Mogę to zrobić, ale musicie się ulotnić przed świtem. Żołnierze nie mogą was znaleźć- Tu przerwał- Chyba że macie na tyle pieniędzy, aby zapłacić podatek od nocy. Codziennie do mnie przychodzą i zabierają ponad połowę mojego zarobku!

Fabar zajęknął. Miał wielką nadzieję, że po tak długiej wyprawie wyśpi się w łóżku.

-Dobrze. A żeby nie wzbudzić zbędnych podejrzeń, powiesz że konia daliśmy Ci do przechowania- Zaproponowała Erya- Fabar? Wstajemy przed świtem. Mouty? Możesz nas obudzić?

-Tak. Nie ma problemu. O tej porze zawsze sprzątam gospodę przed przyjściem klientów- Odparł starzec.

 -A teraz ważne pytanie. Gdzie my mamy spać?- Zapytał Fabar

-Jak to gdzie? Nie mogą was znaleźć. Będziecie spoć w piewniczce winnej- Powiedział starzec, lecz po chwili dodał- Wczoraj robiłem remanent. Jeśli choć jedno butelka zniknie, to zabije. Jasne?

-A ja ci w tym z przyjemnością pomogę- Zagwarantowała Erya

Fabar przybrał purpurowy wyraz twarzy i burknął lekko. Lecz mimo to w głębi duszy wiedział, że mieli rację.

-A teraz idźcie do piewnicy. Tylko uważajcie na moje koty! Kocica ostatnio powiła czwórkę kociąt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz