Fabar
obudził się ze wschodem słońca. Spostrzegł, że w przeciwległym szałasie nie ma
Eryi, a ognisko ponownie się pali. Przeciągnął się, po czym wstał. Rozejrzał
się dookoła, lecz nie był w stanie dostrzec ani śladu swej towarzyszki.
Przeszedł się w gęściej zarośniętą część polany, po czym zauważył małe jezioro,
a w nim odwróconą do niego tyłem i zanurzoną do pasa w wodzie czarnowłosą kobietę.
Była ona w trakcie porannej toalety, lecz nagle przestała.
-Na co się
gapisz!?- Krzyknęła do Fabara- Odejdź stąd i poczekaj na mnie!
-P…
Przepraszam- Odparł speszony Fabar, po czym zawrócił w stronę obozowiska.
-Mój łuk
leży oparty mój szałas. Idź po coś na śniadanie- Usłyszał zza pleców.
Podszedł do
szałasu i sięgnął po łuk oraz kilka strzał. Widać Erya nie próżnowała i z rana
dorobiła kilka strzał. Fabar wszedł na kilka metrów w las, po czym przykucnął
słysząc szelest krzaków. Rozejrzał się i zobaczył uszy zająca wystające zza
dużego kamienia. Wyjął strzałę z kołczanu, wycelował i czekał. Czekał na
dogodny moment, w którym zając pokaże swoją głowę. Cierpliwie czekał, a jego
ręka nawet nie drgnęła.
-Już
jestem- Fabar wypuścił strzałę z łuku, po czym odskoczył z przerażeniem przed
siebie i sięgnął po nóż. Usłyszał tylko biegnącego zająca, oraz śmiech- Nie
spodziewałam się, że jesteś w stanie tak daleko skoczyć.
Fabar
zauważył, iż jej zdziwienie nie było bezpodstawne. Fabar skoczył przed siebie
niemalże pięć metrów przed siebie. Podniósł się szybko i otrzepał z ziemi.
-Zdążyłem
już za Tobą zatęsknić.
-Eh… Masz
coś na śniadanie? Jestem już głodna.
-Gdybyś na
mnie nie krzyknęła, to byśmy już mieli pieczyste z królika.
-Ale… Ja
szepnęłam… -To była prawda. Fabar tak się przestraszył szeptu za uchem, że nie
widział w nim różnicy między krzykiem a szeptem- Daj mi ten łuk… A ty idź
poszukać jakiś ziół czy czegoś… Może się przydasz…
Fabar się delikatnie
zdenerwował, lecz postanowił zostawić to bez komentarza. Szedł powoli w stronę
obozowiska, lecz zatrzymał się na samym krańcu polany. Spostrzegł, iż przy
obozowisku klęczy dwoje mężczyzn w czarnych szatach rozmawiających między sobą.
Jeden z nich badał juki Fabara, a drugi juki Eryi. Wyszedł na polanę i zakradł
się za swój szałas. Podszedł od tyłu do jednego z mężczyzn, po czym załapał go
za szyję i wbił obnażony nóż myśliwski w gardziel. Szybko wyciągnął z jego
pochwy miecz i wymierzył jego granią zamaszysty cios w głowę drugiego z
przeciwników. Był on na tyle zaskoczony, że nie zdążył zareagować na atak.
Upadł od ciosu na ziemię. Fabar odciął pas z jego koszuli, po czym związał nim
jego ręce i nogi. Podniósł jego bezwładne ciało i przeniósł je w okolice
ogniska.
Erya
przedzierała się przez krzaki w kierunku obozowiska, a na jej barkach
spoczywały, oprócz łuku i kołczanu strzał, dwa króliki. Gdy wyszła na polane,
spostrzegła skulonego, ubranego na czarno mężczyznę przy ognisku, oraz Fabara
stojącego nad usypaną górką ziemi.
-Co tu się
stało?- Zapytała Erya.
-Znaleźli
nas. Ta dwójka- Powiedział wskazując kolejno na mogiłę i związanego człowieka- Przeszukiwała
nasze juki. Wydaje mi się, że powinniśmy jak najszybciej się spakować i opuścić
to miejsce. Ale wydaje mi się, że zdążymy przepytać obecnego tu pana…
Fabar
podszedł do mężczyzny, przekręcił go twarzą w swoją stronę i zdarł maskę.
Zobaczył pod nią twarz czarnoskórego mężczyzny o siwych, krótkich włosach.
Przystawił mu nóż do gardła.
-A teraz powiedz
nam, po co mnie szukacie- Powiedział słodkim głosem Fabar.
-Nasza pani
Cię potrzebuje. Po tym, jak zabiłeś jej poprzedniego pupilka, więc musisz zająć
jego miejsce- Odparł obojętnym tonem.
-Ilu was
jest?- Zapytał ponownie ze słodyczą w głosie Fabar.
-Nie
obchodzi mnie co się ze mną stanie. Moje życie jest niczym nie znaczącym
poświęceniem na drodze do spełnienia rozkazu królowej.
Te słowa
zmroziły Fabara. Mężczyzna nie odpowiedział na żadne następne pytanie, tylko
powtarzał ciągle tę samą frazę.
--Nie
obchodzi mnie co się ze mną stanie. Moje życie jest niczym nie znaczącym
poświęceniem na drodze do spełnienia rozkazu królowej.
Fabar
zakneblował mężczyznę, po czym począł pakować swoje rzeczy.
-Musimy
niedługo ruszać- Powiedział do Eryi- Spakuj swoje rzeczy i wyruszamy do miasta
uzupełnić zapasy.
-Za
piętnaście minut będę gotowa. Zostawimy go tak?- Zapytała wskazując na leżącego
przy ognisku mężczyznę.
-I tak niedługo
tu będą. Jeśli się nie pospieszymy, to i nas złapią.
-Dobrze,
rozumiem. Będę gotowa za pięć minut.
-Acha… I
jest jeszcze jedna sprawa- Powiedział Fabar.
-Tak?- Zapytała
ponownie Erya unosząc jednocześnie brew w geście zaciekawienia.
-Mogę tym
razem siedzieć na koniu?
Co to takie krótkie? Pisałam, że nie chce mi się dużo czytać, ale bez przesady. :<
OdpowiedzUsuń