-Wstadejcie!
Już świta, musicie się wymyknąć!- Krzyczał starzec, jednocześnie łomocząc w
piwniczne drzwi.
Fabar
przetarł dłońmi oczy i rozejrzał się wkoło. Dookoła niego znajdowało się wiele
półek przepełnionych butelkami wina. Podniósł się do pozycji siedzącej, po czym
spojrzał na Eryę. Wyglądała ona niezwykle uroczo gdy spała- Pomyślał Fabar.
Mimowolnie uśmiechnął się patrząc na śpiącą towarzyszkę. Lekko szturchnął ją w
ramie.
-Wstawaj,
musimy iść- Powiedział szepcząc do jej ucha.
Elfka momentalnie
otworzyła szeroko oczy, po czym dźwignęła się do pozycji siedzącej. Chwilę
rozglądała się dookoła, po czym wstała.
-Musimy iść.
Już niedługo strażnicy zaczną zbierać podatki- Rzekła Erya.
Wstała, po czym podbiegła do drzwi. Otworzyła
je, a za nimi zobaczyła twarz podenerwowanego starca. Jego oczy były
podkrążone, co wskazywało na wielkie zmęczenie. Widocznie musiał nie spać całą
noc. Odczuła wielką wdzięczność względem starca, żałowała że tak się dla nich
poświęcał.
-W takim
razie my już pójdziemy. Fabarze, chodź- Powiedziała Erya zwracając się w stronę
Fabara, po czym ponownie zwróciła się do Moutyego- Dziękujemy Ci, Mouty.
Obiecuję, że kiedyś też Ci się odwdzięczę.
Starzec
tylko kiwnął głową, po czym się uśmiechnął. Odprowadził ich aż po same drzwi.
-Proszę,
weźcie jeszcze to- Wręczył Fabarowi w dłoń duży worek- Nie wiele, ale może się
przydać. Spakowałem wam tam mały prowiant oraz kilka przydatnych drobiazgów.
-Dziękujemy.
Mamy u ciebie dług- Rzekł Fabar- Jeśli jest coś, co mogę dla ciebie zrobić,
powiedz.
-Po prostu…-
Zawahał się starzec- Przywróć swojemu imieniu dawną sławę.
-Żegnaj,
Mouty- Powiedział Fabar jednocześnie popychając drzwi. Zrobił krok do przodu
wciąż patrząc się w stronę starca. Jego twarz zrobiła się blada. Fabar uniósł brew
do góry w geście zdziwienia, lecz w tym momencie wpadł na jakiegoś człowieka.
Odbił się lekko od pokrytego żelazną zbroją mężczyzny, po czym stanął jak wryty
w ziemię. Momentalnie zmienił ton głosu i krzyknął gniewnie do starca- Ty
padalcu! Takie ceny, to rozbój w biały dzień! Idziemy Ess, znajdziemy inne
miejsce na nocleg.
Fabar
chwycił Eryę za dłoń, po czym pociągnął przed siebie. Pozdrowił zdurniałego
strażnika skinieniem dłoni, a następnie odszedł z towarzyszką przed siebie. Gdy
oddalili się na bezpieczną odległość, Erya wybuchła śmiechem.
-Z czego
się śmiejesz?= Zapytał gniewnie Fabar- Widziałaś inne wyjście?
-Nie-Powiedziała
Erya wciąż nie mogąc powstrzymać się od śmiechu- Ty też byś się śmiał widząc to
z mojej perspektywy.
-Niewątpliwie
masz rację- Odparł szorstko Fabar- Ale teraz musimy poszukać jakiś zleceń. W
końcu potrzebujemy pieniędzy, nieprawdaż?
-Masz
rację. Najlepiej będzie poszukać tablicy z ogłoszeniami- Poleciła Erya
natychmiastowo przestając się śmiać- Chodź za mną, wiem gdzie jest jedna.
Ruszyli
główną drogą w kierunku głównego placu. Po drodze mijali wielu przybitych ludzi
chadzających w tę i we w tę ze spuszczonymi głowami. Po niespełna kwadransie
stali przed wysoką na trzy metry tablicą z poprzyczepianymi doń kartkami.
Większość z nich była niemalże niemożliwa do odczytania z racji szkaradności
pisma. Niektórzy ludzie wystawiali różne
oferty sprzedaży czy też kupna produktów rzemieślniczych, inni obiecywali cuda
za śmieszne sumy pieniędzy. Po przeczesaniu połowy ogłoszeń, nadal nie znaleźli
niczego, co mogło by ich zainteresować. Lecz mimo to, dalej szukali zleceń. To
było ich być albo nie być. Po dłuższych oględzinach wreszcie znaleźli to, czego
szukali. Znaleźli pożółkłą karteczkę, na której wyjątkowo ładnym pismem było
napisane:
„Pilnie
poszukuję śmiałka, który jest gotowy wybić dzikie psy z pobliskiego lasu.
Utworzyły dużą watache i nieustannie atakują zarówno miejscowych, jak i
podróżnych. Kto jest gotowy podjąć się tego
wyzwania, niech stawi się u sołtysa. Jeśli podejmie się i przyniesie po ogonie
każdego z dzikich psów, na nagrodę teków nie poskąpię.”
-Chyba
właśnie znaleźliśmy to, czego szukaliśmy- Oznajmił Fabar, po czym przeczytał
swej towarzyszce na głos treść ogłoszenia.
-Siedziba
sołtysa jest…- Erya zamyśliła się na chwilę, po czym wskazała w stronę
północnego wschodu- Tam. Tak, pamiętam. To na pewno tam.
-Więc
chodźmy tam- Rzekł Fabar- Tylko… Muszę znaleźć jakąś broń. Mój miecz…- Tu
przerwał.
-Tak, tak
wiem. Chyba nie myślisz, że będziemy walczyć z całą watachą psów!?- Zapytała
Erya- To by było samobójstwo, nie walka. Ustawimy pułapki.
Fabarowi
zrobiło się głupio. Wiedział, że Erya miała racje. Jak z resztą zwykle-
Zauważył po chwili.
-Na co
czekasz?- Zapytała zamyślonego Fabara- Idziemy, czy czekamy na noc?
-Idziemy-
Odparł beznamiętnie Fabar, po czym ruszył wraz z nią we wskazanym wcześniej
kierunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz