sobota, 9 lipca 2016

Rozdział 11


Fabar obudził się ze wschodem słońca. Spostrzegł, że w przeciwległym szałasie nie ma Eryi, a ognisko ponownie się pali. Przeciągnął się, po czym wstał. Rozejrzał się dookoła, lecz nie był w stanie dostrzec ani śladu swej towarzyszki. Przeszedł się w gęściej zarośniętą część polany, po czym zauważył małe jezioro, a w nim odwróconą do niego tyłem i zanurzoną do pasa w wodzie czarnowłosą kobietę. Była ona w trakcie porannej toalety, lecz nagle przestała.

-Na co się gapisz!?- Krzyknęła do Fabara- Odejdź stąd i poczekaj na mnie!

-P… Przepraszam- Odparł speszony Fabar, po czym zawrócił w stronę obozowiska.

-Mój łuk leży oparty mój szałas. Idź po coś na śniadanie- Usłyszał zza pleców.

Podszedł do szałasu i sięgnął po łuk oraz kilka strzał. Widać Erya nie próżnowała i z rana dorobiła kilka strzał. Fabar wszedł na kilka metrów w las, po czym przykucnął słysząc szelest krzaków. Rozejrzał się i zobaczył uszy zająca wystające zza dużego kamienia. Wyjął strzałę z kołczanu, wycelował i czekał. Czekał na dogodny moment, w którym zając pokaże swoją głowę. Cierpliwie czekał, a jego ręka nawet nie drgnęła.

-Już jestem- Fabar wypuścił strzałę z łuku, po czym odskoczył z przerażeniem przed siebie i sięgnął po nóż. Usłyszał tylko biegnącego zająca, oraz śmiech- Nie spodziewałam się, że jesteś w stanie tak daleko skoczyć.

Fabar zauważył, iż jej zdziwienie nie było bezpodstawne. Fabar skoczył przed siebie niemalże pięć metrów przed siebie. Podniósł się szybko i otrzepał z ziemi.

-Zdążyłem już za Tobą zatęsknić.

-Eh… Masz coś na śniadanie? Jestem już głodna.

-Gdybyś na mnie nie krzyknęła, to byśmy już mieli pieczyste z królika.

-Ale… Ja szepnęłam… -To była prawda. Fabar tak się przestraszył szeptu za uchem, że nie widział w nim różnicy między krzykiem a szeptem- Daj mi ten łuk… A ty idź poszukać jakiś ziół czy czegoś… Może się przydasz…

Fabar się delikatnie zdenerwował, lecz postanowił zostawić to bez komentarza. Szedł powoli w stronę obozowiska, lecz zatrzymał się na samym krańcu polany. Spostrzegł, iż przy obozowisku klęczy dwoje mężczyzn w czarnych szatach rozmawiających między sobą. Jeden z nich badał juki Fabara, a drugi juki Eryi. Wyszedł na polanę i zakradł się za swój szałas. Podszedł od tyłu do jednego z mężczyzn, po czym załapał go za szyję i wbił obnażony nóż myśliwski w gardziel. Szybko wyciągnął z jego pochwy miecz i wymierzył jego granią zamaszysty cios w głowę drugiego z przeciwników. Był on na tyle zaskoczony, że nie zdążył zareagować na atak. Upadł od ciosu na ziemię. Fabar odciął pas z jego koszuli, po czym związał nim jego ręce i nogi. Podniósł jego bezwładne ciało i przeniósł je w okolice ogniska.



Erya przedzierała się przez krzaki w kierunku obozowiska, a na jej barkach spoczywały, oprócz łuku i kołczanu strzał, dwa króliki. Gdy wyszła na polane, spostrzegła skulonego, ubranego na czarno mężczyznę przy ognisku, oraz Fabara stojącego nad usypaną górką ziemi.

-Co tu się stało?- Zapytała Erya.

-Znaleźli nas. Ta dwójka- Powiedział wskazując kolejno na mogiłę i związanego człowieka- Przeszukiwała nasze juki. Wydaje mi się, że powinniśmy jak najszybciej się spakować i opuścić to miejsce. Ale wydaje mi się, że zdążymy przepytać obecnego tu pana…

Fabar podszedł do mężczyzny, przekręcił go twarzą w swoją stronę i zdarł maskę. Zobaczył pod nią twarz czarnoskórego mężczyzny o siwych, krótkich włosach. Przystawił mu nóż do gardła.

-A teraz powiedz nam, po co mnie szukacie- Powiedział słodkim głosem Fabar.

-Nasza pani Cię potrzebuje. Po tym, jak zabiłeś jej poprzedniego pupilka, więc musisz zająć jego miejsce- Odparł obojętnym tonem.

-Ilu was jest?- Zapytał ponownie ze słodyczą w głosie Fabar.

-Nie obchodzi mnie co się ze mną stanie. Moje życie jest niczym nie znaczącym poświęceniem na drodze do spełnienia rozkazu królowej.

Te słowa zmroziły Fabara. Mężczyzna nie odpowiedział na żadne następne pytanie, tylko powtarzał ciągle tę samą frazę.

--Nie obchodzi mnie co się ze mną stanie. Moje życie jest niczym nie znaczącym poświęceniem na drodze do spełnienia rozkazu królowej.

Fabar zakneblował mężczyznę, po czym począł pakować swoje rzeczy.

-Musimy niedługo ruszać- Powiedział do Eryi- Spakuj swoje rzeczy i wyruszamy do miasta uzupełnić zapasy.

-Za piętnaście minut będę gotowa. Zostawimy go tak?- Zapytała wskazując na leżącego przy ognisku mężczyznę.

-I tak niedługo tu będą. Jeśli się nie pospieszymy, to i nas złapią.

-Dobrze, rozumiem. Będę gotowa za pięć minut.

-Acha… I jest jeszcze jedna sprawa- Powiedział Fabar.

-Tak?- Zapytała ponownie Erya unosząc jednocześnie brew w geście zaciekawienia.

-Mogę tym razem siedzieć na koniu?

1 komentarz:

  1. Co to takie krótkie? Pisałam, że nie chce mi się dużo czytać, ale bez przesady. :<

    OdpowiedzUsuń